Fotowoltaika dla domu – czy działa na korzyść klienta indywidualnego?
Spis treści
Pandemia sprawiła, że trafiłem na rynek OZE w roli przedstawiciela handlowego i, o dziwo, jestem jego częścią, niezmiennie, od ponad 4 lat. Widziałem i słyszałem już wszystko. Miałem jednak takie szczęście, że od początku swojej „kariery” odpowiednio filtrowałem otaczające mnie osoby i trafiałem na ludzi, którym przyświecał ten sam cel i podobne wartości. Nigdy nie byłem na tyle naiwny, żeby wierzyć w obietnice złotych gór, mustangów i wycieczek na Mauritiusa. Może inaczej… nie byłem na tyle wyrachowany i bezwzględny dla swoich potencjalnych klientów. Chyba właśnie dlatego nadal tu jestem. Tyle gwoli wstępu – chciałem jedynie, abyście wiedzieli, kogo czytacie.
Jako naród doskonale znamy swoje przywary. Jesteśmy absolutnymi ekspertami w wielu dziedzinach, jednak na polityce, sporcie oraz… fotowoltaice, znamy się, jak nikt inny! Rozkwit rynku odnawialnych źródeł energii na przestrzeni omawianej dekady, był tak dynamiczny, że temat, wydawać by się mogło, przebodźcował większość społeczeństwa, ale jeszcze kilka miesięcy temu polaryzował, niczym rozmowy o polityce przy świątecznym stole. Jak zatem jest z tą instalacją? Fotowoltaika dla domu działa, czy nie? A może płoną na potęgę? System nas oszukuje, czy działa na naszą korzyść? Pompy ciepła nadają się dla wszystkich domów, a dotacja należy się każdemu i to w pełnym wymiarze? Postaram się opisać rynek klienta indywidualnego takim, jakim jest i wyjaśnić, czy fotowoltaika dla domu jednorodzinnego się opłaca. Zapraszam do lektury!
Jak rósł rynek OZE dla klienta indywidualnego i dlaczego?
W dniu, kiedy piszę ten tekst, mamy 2024 rok i lada moment, bo za niespełna dziewięć miesięcy, minie dekada, odkąd w ramach ustawy z dnia 20 lutego 2015 roku, jasno określono ramy prawne i regulacje wspierające rozwój odnawialnych źródeł energii w Polsce. W pigułce – „narodził się” prosument, zdefiniowano podział instalacji fotowoltaicznych na mikro, małe oraz duże instalacje, oraz ułatwiono regulacje związane z produkcją, dystrybucją i zużyciem energii elektrycznej pochodzącej z odnawialnych źródeł.
Subiektywnie stwierdzam, że była to najbardziej dynamiczna, nieprzewidywalna i przepełniona niepewnością dekada od kilkudziesięciu lat, a na pewno od 1990 roku, czyli roku moich narodzin. Wszak, minął mnie okres stanu wojennego, Czarnobyla, lądowania na księżycu, o bardziej zamierzchłej przeszłości nie wspominając. Rozpoczęliśmy okres jakiegoś zwariowanego, tutaj pozwolę sobie na słowotwórstwo – proneorenesansu, w którym pojawił się internet, telefonia komórkowa, a lada moment AI będzie nam robiło z rzeczywistości „Black Mirror”.
Od 30 sierpnia 2019 roku, do 1 kwietnia 2022 roku instalacje fotowoltaiczne sprzedawały się, jak świeże bułeczki. Jeśli te daty nic Wam nie mówią, to już nakreślam retrospekcję wyjaśniającą. Pod koniec wakacji 2019 roku wystartował program rządowy wspierający osoby inwestujące w przydomowe elektrownie fotowoltaiczne, znany i lubiany – „Mój Prąd”. Na tamte lata było to opus magnum Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który napędził rynek odnawialnych źródeł energii i nikt nie widział końca tej karuzeli. Słoneczko świeciło, rachunki rosły, a firmy fotowoltaiczne wraz z nimi, niczym grzyby po deszczu (pomimo słońca). Instalacje fotowoltaiczne dla domu stały się popularne ze względu na korzyści płynące z ich montażu, takie jak obniżenie wydatków na energię elektryczną oraz możliwość skorzystania z dotacji. Myślę, że poniższe statystyki zobrazują Wam skalę fenomenu, jakim jest (był?) program „Mój Prąd”:
- 4080 (0,030 GW) – liczba oraz moc mikroinstalacji przyłączonych przez OSD, stan na 1 stycznia 2016 roku, czyli kilka miesięcy po uchwaleniu ustawy,
- 54 214 (0,343 GW – wzrost o 1143%) – ilość oraz moc mikroinstalacji przyłączonych przez OSD, stan na 1 stycznia 2019 roku, czyli kilka miesięcy przed rozpoczęciem programu „Mój Prąd”,
- 154 426 (0,992 GW – wzrost o 289%) – ilość oraz moc mikroinstalacji przyłączonych przez OSD, stan na 1 stycznia 2020, czyli pół roku po rozpoczęciu dotacji,
- 1 210 299 (9,254 GW – wzrost o 933%) ilość oraz moc mikroinstalacji przyłączonych przez OSD, stan na 1 stycznia 2023, czyli pół roku po backflipie na rynku fotowoltaiki, spowodowanym zmianami w systemie rozliczania prosumentów (temat rozwinę w następnym akapicie),
- 1 400 082 (11,207 GW – wzrost o 21%) – moc zainstalowana w OZE w listopadzie 2023 roku, czyli półtora roku po wprowadzeniu systemu net-billing.
Źródło: http://ptpiree.pl/energetyka-w-polsce/energetyka-w-liczbach/mikroinstalacje-w-polsce
To teraz „po naszemu”, wiem, że nie każdy jest fanem cyferek i wykresów. Od momentu, kiedy rozpoczął się program wsparcia dla prosumentów – „Mój Prąd”, czyli od początku 2019 roku, do końca grudnia 2022 roku, czyli roku wprowadzenia zmian w systemie rozliczeń posiadaczy fotowoltaiki, liczba mikroinstalacji przyłączonych przez OSD uległa ponad 22-krotnemu wzrostowi (o 2132%!!!), przy jednoczesnym blisko 27-krotnym wzroście mocy zainstalowanej!
Fotowoltaika dla domu – jak zmienił się system rozliczania instalacji?
Doskonale pamiętam moment wprowadzenia systemu net-billing i narzucaną przez rynek narrację: „kupuj, bo później się nie opłaci, to ostatni moment na instalację fotowoltaiczną!”. Mój Boże, jak to rezonowało! Nikt wtedy nie myślał, co będzie już po samych zmianach, przecież świat się nie kończył, ale najważniejsze, że telefony dzwoniły, klienci pchali się drzwiami i oknami, a rynek puchł, niczym alergik po zjedzeniu paczki orzeszków. I tak też ten rynek skończył, cały czas czekając na zejście opuchlizny. A nie wiem, czy wiecie, ale jedynym sposobem leczenia nadwrażliwości na salicylany, czyli uczulające związki chemiczne zawarte w orzechach, jest skrupulatne unikanie produktów spożywczych, które je zażywają. Rynek OZE w momencie zmian systemu rozliczeń, nażarł się orzechów bez opamiętania.
1 kwietnia 2022, to dzień, od którego prosument nie rozlicza wyprodukowanej energii ilościowo – a wartościowo. Dodatkowo, podczas pobierania energii z sieci, ponosi wszystkie opłaty taryfowe. Innymi słowy, rozliczany jest już w systemie net-billing, a nie jak wcześniej – net-metering. Użytkownicy mogą stać się sprzedawcą energii elektrycznej. Dzięki temu mogą czerpać zyski z nadwyżek energii sprzedawanej do sieci, co jest dodatkową korzyścią finansową i kluczowym aspektem dla zapewnienia efektywności ekonomicznej korzystania z energii słonecznej. Faktem jest, że zmiana systemu rozliczeń, to nie żaden „genialny” wymysł ówcześnie panujących. Zdaniem prawników ClientEarth, system opustów net-metering, nie był zgodny z dyrektywami unijnymi, przez co do końca 2023 roku musiał zostać zmodyfikowany, bądź zastąpiony przez inny system rozliczeń. Większość państw europejskich nie funkcjonuje już w macierzystym systemie, jakim był net-metering.
Reasumując ten fragment, zmiana musiała w końcu nastąpić. Jak zatem wygląda teraz opłacalność inwestycji w systemy fotowoltaiczne, biorąc pod uwagę moc instalacji fotowoltaicznej? Skąd w ogóle pomysł na zmianę i dlaczego tak usilnie lobbowane są magazyny energii? Czy w ogóle mają one rację bytu?
Przeczytaj także: Net-billing a net-metering – czy rozliczenie net-billing opłaca się bardziej niż net-metering?
Fotowoltaika dla domów – czym różni się net-metering od net-billing?
Przyklaskuję temu, co powiedział Prezes Zarządu Polskie Sieci Elektroenergetyczne S.A., Pan Grzegorz Onichimowski, parafrazując, że fotowoltaika opłaca się wszędzie tam, gdzie jest zapotrzebowanie na energię. Tu w zasadzie mógłbym postawić jedną, dużą kropkę i znaleźć odpowiedź na pytanie, czy fotowoltaika dla domu się opłaca. Wątpię jednak, żeby ten „argument” trafił do szerokiego grona malkontentów. Inna sprawa, że nie zależy mi, aby tam trafić, zależy natomiast na tym, abyście zrozumieli, „po naszemu”, o co w tym wszystkim chodzi.
To, co nie uległo zmianie, to autokonsumpcja. Co to takiego? Po ludzku – „zjadanie” wytwarzanej na bieżąco energii. Mamy słoneczny dzień, instalacja fotowoltaiczna pracuje pełną parą, w domu chodzi lodówka, telewizor, gotujemy wodę w czajniku elektrycznym, a prąd wyprodukowany z naszej instalacji, pozostaje wykorzystany przez te urządzenia w czasie rzeczywistym. Simple as that. Nie interesuje nas zatem to, ile kosztuje prąd, czy go oddajemy, sprzedajemy, czy cokolwiek się z nim ma wydarzyć. Energia idąca na autokonsumpcję jest NASZA. Problem polega na tym, że nie jesteśmy w stanie przeskoczyć pewnego, określonego przez nasze położenie geograficzne, poziomu autokonsumpcji, który w przypadku domków jednorodzinnych zazwyczaj plasuje się na poziomie 20-30% (więc o tyle spadają nasze rachunki, biorąc pod uwagę samą autokonsumpcję).
Oczywiście, możemy włączyć pralkę/zmywarkę/suszarkę/grzanie C.W.U./klimatyzację w momencie nasłonecznienia i to podbije w jakiś sposób poziom „zjadanej” energii, ale nadal nie przeskoczymy geografii i fizyki. Tu właśnie dostrzegam bardzo świetlaną przyszłość magazynów energii, które zazwyczaj podnoszą autokonsumpcję do poziomu 50+% (w zależności oczywiście od pojemności, zapotrzebowania, profilu zużycia, etc.). Biorąc pod uwagę jednak koszt takiego urządzenia, to jest to inwestycja, której zainteresowanie mocno nakreśli dotacja „Mój Prąd 6.0”, w której to magazyny energii mają być obligatoryjnym elementem dotowanej instalacji fotowoltaicznej! Wracając jednak do tematu rozliczeń… mamy autokonsumpcję, która wynosi 20-30%, ale co z pozostałą energią?! I tu zaczynają się różnice. W net-meteringu sprawa była banalna: produkuję latem nadwyżkę energii, na którą składa się 70-80% naszej całorocznej produkcji, „wysyłam” ją do sieci, w ilości, jaką liczy nam licznik dwukierunkowy. W momencie, kiedy potrzebuję energii, a fotowoltaika dla domu jednorodzinnego produkuje jej zbyt mało (noc/zima) – pobieram swoją energię z sieci, a operator bierze sobie za to „haracz” w wysokości 20 lub 30%. 20% w przypadku instalacji fotowotlaicznych do 10kWp, a 30% w przypadku instalacji większych niż 10kWp.
System ten sprzyjał prawidłowemu doborowi instalacji PV, bo wystarczyło wziąć pod uwagę roczne zużycie energii elektrycznej, preferencje klienta, co do jego zwiększenia/zmniejszenia, kierunki geograficzne, w których stronę będzie skierowana instalacja oraz omawiany powyżej „haracz” i… voila, mieliśmy gotową receptę na zestaw foto. Dobrana w ten sposób instalacja skutkowała tym, że roczny rachunek za energię elektryczną, jaki dostawał inwestor, opiewał na zawrotną sumę 300-500 zł, w zależności od operatora, taryfy, etc. Idąc dalej, uwzględniając ewentualną dotację „Mój Prąd”, ulgę w podatku i zakładając, że akwizytor nie próbował jawnie wydymać klienta narzutką w marży, to zwrot takiej inwestycji zazwyczaj oscylował w granicach 5-7 lat, w zależności od złożoności instalacji i komponentów.
Footowoltaika dla domu jednorodzinnego a opłacalność systemu net-billing
Wiemy już, że kwestia autokonsumpcji pozostała bez zmian. Różnice zaczynają się na etapie produkowania nadwyżek. Tak, jak w „starym” systemie oddawaliśmy kWh do sieci, tak teraz je… sprzedajemy. Mamy u operatora swój wirtualny portfel i za każdą kWh ponad naszą autokonsumpcję dostajemy kasę. Ile? No właśnie. Tyle, ile pokażą nam ceny giełdowe. Tutaj najlepiej jest bazować na dostępnej historii. I tak, od momentu wprowadzenia net-billingu, czyli od 1 kwietnia 2022 roku, najwięcej dostalibyśmy w sierpniu 2022 roku – 1017,27 zł/MWh, czyli 1,02 zł/kWh. Magia! Chwilę później jednak… czar prysł, bo niechybnie „rekordowym” miesiącem jest marzec 2024 roku, kiedy za każdą naszą kWh otrzymalibyśmy… 0,25 zł. Od momentu wprowadzenia net-billingu, prosument średnio otrzymywałby 0,53 zł za każdą nadprodukowaną kWh (dane pochodzą ze strony: https://www.gramwzielone.pl/energia-sloneczna/20194255/cena-dla-prosumentow-w-net-billingu-najnizsza-w-historii).
Źródło: https://globenergia.pl/znamy-rcem-za-maj-minimalnie-wyzej-niz-w-kwietniu/
Jedni powiedzą, że to mało, drudzy, że dużo, a ja powiem… że nic mi to nie mówi, bo to nadal za mało danych, aby dywagować o jakiejkolwiek opłacalności. Wiemy już, ile dostajemy, więc należałoby zapytać… ile zapłacimy i za co? Za energię, którą pobieramy z sieci, gdy nam jej brakuje bezpośrednio z fotowoltaiki, czyli np. w nocy i zimą, płacimy tyle, ile wynika z naszej taryfy. W pierwszej kolejności jednak operator korzysta z naszego wirtualnego portfela i pobiera z niego środki na poczet naszych rachunków. Kluczowa różnica jest jednak taka, że niezależnie ile będzie kosztowała nas sama energia, czyli ile zapłacimy za 1 kWh, to i tak będziemy musieli pokryć opłaty dystrybucyjne. To tak, jakbyśmy mieli opłaconą przesyłkę, ale musieli zapłacić jeszcze za kuriera. Nasz wspaniały, nieomylny, polski, „chłopski rozum”, podpowiada nam zatem jedno… zamontujmy o wiele więcej paneli i ZARABIAJMY! Nie zarobimy. Nadwyżki w naszym wirtualnym portfelu mogą „przeleżeć” maksymalnie rok. Po tym czasie operator zostawi nam 20% na poczet np. opłat dystrybucyjnych, czyli metaforycznego kuriera. Takie przewymiarowanie instalacji nie spłaci nam się zatem nigdy.
Podsumowując, jak ma się to do naszych rachunków, w porównaniu do net-meteringu, w którym mowa była o opłatach abonamentowych rzędu 300-500 zł rocznie? Każdy będzie płacił inne kwoty, w zależności o tego, ile energii pobiera z sieci, bo za tę energię będzie musiał pokryć opłaty dystrybucyjne. Mniej więcej jednak, rachunki w net-billingu, spadają o około 65-80%. Jeśli ktoś miał zużycie na poziomie 8000 kWh/rok i płacił za tę energię bez fotowoltaiki 10 000 zł, to najpewniej po założeniu instalacji PV zapłaci około 3000-4000 zł rocznie. Inny przykład? Masz zużycie 4000kWh/rok, płacisz za to 5000 zł rocznie, zakładasz zestaw foto i Twoje rachunki spadają do kwot rzędu 1400-2000 zł. Absolutnie nie wolno ufać tym, którzy opowiadają bzdury, że rachunki znikną, albo że mają system rozliczeń 1:1, który zmieni Wam całą grę. To tylko i wyłącznie chwyt marketingowy… przeczytajcie mały druczek, umowy, sprawdźcie konsekwencje zerwania umowy z Waszym aktualnym sprzedawcą energii i najważniejsze… zobaczcie cenę takiej instalacji.
Mam nadzieję, że dotrwaliście z uwagą do tego miejsca i troszkę sami wydedukowaliście już sens i ideę przydomowych magazynów energii. Nie owijając i tłumacząc najprościej, jak się da – mają one na celu zmagazynowanie nadprodukowanej, w okresie od wiosny do początku jesieni, energii elektrycznej i w momencie, kiedy słoneczko zachodzi za horyzont, a instalacje fotowoltaiczne się wyłączają, to wówczas, zamiast pobierać energię z sieci w cenach taryfowych, my bierzemy ją ze swoich magazynów. Każda taka zmagazynowana i wykorzystana kWh daje nam oszczędności równe cenie 1 kWh z naszego rachunku, ze wszystkimi opłatami!
Fotowoltaika dla domu i jej opłacalność – o czym jeszcze trzeba pamiętać?
Pamiętajmy, że magazyny w okresie zimowym praktycznie nie działają, bo nie mają jak się naładować, gdyż nasze instalacje PV produkują na tyle mało, że wszystko wykorzystujemy na bieżące potrzeby. Nadal jednak, posiadanie magazynu energii, pozwala znacznie zwiększyć autokonsumpcję i wyraźnie skrócić czas zwrotu zainwestowanych środków. Spore znaczenie w temacie opłacalności instalacji hybrydowych ma jednak dotacja „Mój Prąd”, która dotychczas dawała możliwość pozyskania aż do 16 000 zł na sam magazyn, więc w moim subiektywnym odczuciu, takie rozwiązanie nabierało gigantycznego sensu i dzięki tak wysokiej dotacji, stało się propozycją nie do odrzucenia.
Problem branży fotowoltaicznej w 2024 roku polega na tym, że sama nakręciła spiralę „absolutnej nieopłacalności nowego systemu rozliczeń”, kosztem szybkiego zarobku i skeszowania rynku tu i teraz, w momencie zmiany przepisów. Historia jednak pokazuje, że nie było warto, a karma dodatkowo wróciła w postaci np. inflacji związanej z pandemią, czy konfliktem na Ukrainie i sukcesywnie kopała leżącego. Nie będę tu przytaczał statystyk, bo nie ma takowych, które byłyby na tyle wiarygodne, abym mógł się z nimi identyfikować, ale łatwo można sobie wygooglować listę firm PV z 2022 roku, nawet tych „kolosów” i zobaczyć, ile z nich nadal funkcjonuje na rynku pod tą samą nazwą. Polecam, świetna zabawa.
Fotowoltaika dla domów – wyzwania i możliwości rynku OZE
Dziś rynek ewoluuje, klienci nie nabierają się już na „duże firmy dające bezpieczeństwo”, naciągające cenniki, niczym gumy od majtek, pod pretekstem pro obsługi klienta i marki. Z drugiej strony medalu mamy „Januszy biznesu”, którzy potrafią perfekcyjnie wpisać się w ideę CCC (cena czyni cuda) i zapewnić ultra tanią instalację na relatywnie rozsądnych komponentach, jednak w pewnym momencie ich taniość nie pozwoli zapewnić odpowiedniej obsługi posprzedażowej, która de facto nie istnieje zazwyczaj od samego początku. Jako klient poszukiwałbym zatem firm uczciwych, z historią i potwierdzonymi opiniami, rynkowymi cennikami i zabezpieczonych finansowo. Sprzedawcy garnków powoli odchodzą do lamusa, bo jedyne co dziś potrafią, to obrazić inteligencję potencjalnego kontrahenta, i w końcu, tworzy się rynek doradczo-opiekuńczy, z nastawieniem na dobro klienta i jego portfela. Trzymam kciuki za utrzymanie się tego trendu. A Ciebie, drogi czytelniku, serdecznie zachęcam do spotkania się z fachowcem przez duże F, który szczerze odpowie Ci, jak wygląda opłacalność fotowoltaiki w 2024 roku, w Twoim indywidualnym przypadku.
Fachowcy oferują kompleksowe wsparcie od samego początku procesu tworzenia projektu instalacji fotowoltaicznej, analizując potrzeby klientów oraz moc instalacji zgodnie z ich rocznym zużyciem prądu. Dodatkowo zapewniają pełną obsługę, obejmującą montaż instalacji fotowoltaicznej, podłączenie i doradztwo, co sprawia, że korzystanie z energii słonecznej staje się prostsze i bardziej opłacalne. Profesjonalny montaż instalacji fotowoltaicznej jest kluczowy dla zapewnienia efektywności i długowieczności systemu, a doświadczony instalator pomoże uniknąć problemów i dodatkowych kosztów wynikających z błędów montażowych.
Przeczytaj również
Energia przyszłości w zabytkowych murach – Jak SUNERGO i Pasywny M² kreują zieloną przyszłość w sercu Poznania
25 października 2024 r. mieliśmy przyjemność wziąć udział w wydarzeniu organizowanym przez Pa(...)
III miejsce – najlepsza instalacja przemysłowa
Październik to miesiąc wydarzeń branżowych. W pierwszym tygodniu mieliśmy okazję uczestniczyć(...)
SUNERGO dołącza do sponsorów nagrody głównej w Wielkopolskim Turnieju Wielodyscyplinowym! 🌱
Z radością ogłaszamy, że SUNERGO dołączyło do grona sponsorów nagrody głównej w pierwszej (...)